Marcisz Brosz: Młodość ma swoje prawa ()
- Młodość ma swoje prawa. Nikt się nie oszczędza czy odpuszcza. Muszę chłopaków stopować, bo inaczej padną - nie ukrywa trener zespołu z Roosevelta, Marcin Brosz.
Mamy przerwę ligową, więc jest czas na pierwsze podsumowania. Co pana ostatnio najbardziej cieszy?
Marcin Brosz: - Na przykład to, że moi zawodnicy są powoływani do kadry. Walczyliśmy o to, bo uważam, że jest to jeden z etapów odbudowy prestiżu takiego klubu, jakim jest Górnik Zabrze. Kiedyś reprezentacja opierała się na piłkarzach wywodzących się z tego klubu. Potem tego nie było i właśnie to było powodem tego, co się działo z klubem i drużyną przez wiele lat. Teraz oddajemy sześciu zawodników, licząc wszystkie kadry młodzieżowe. Oprócz „jedynki”, ale to jest dla nas kolejny krok. Jestem przekonany, że moi chłopcy nie tylko będą grać w tych reprezentacjach, ale również będą odgrywali w nich znaczące role. Systematyczna praca i rozwój zawodników daje ogromną satysfakcją zarówno mnie, trenerowi, jak i całemu klubowi. Do tego dążyliśmy i początkowe efekty widać, ale ilość i jakość jesteśmy w stanie poprawić.
Jesteście chwaleni z każdej strony. Czy musi pan teraz więcej czasu poświęcać piłkarzom, aby - mówiąc kolokwialnie - nie „odlecieli” za bardzo?
- Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć dopiero za jakiś czas, bo ostatnio naprawdę wiele się dzieje. Patrząc pod kątem chłopaków, kilka miesięcy temu dostali szansę. Wykorzystali ją i teraz grają przy pełnych trybunach. Różne rzeczy mogą „kiełkować” im w głowach, ale staramy się z nimi pracować, a oni wiedzą, że to jest dopiero pewien etap ich rozwoju. Oni zdają sobie sprawę, że siłą klubu jest ich rozwój. Wszystko co najlepsze jest przed nimi i przed Górnikiem. I to dotyczy nie tylko tych młodych, ale też na przykład Igora Angulo. Ma 33 lata, a gra z takim zaangażowaniem... Podejście, chęci i właśnie zaangażowanie powodują, że się rozwijamy.
Taki czas jak teraz, gdy nie ma ligi i możecie trochę więcej potrenować, to dla pana ulubiony okres?
- W ostatnim czasie wiele materiałów do analizy musieliśmy odłożyć, bo był pewien rytm meczowy i po prostu na wszystko nie starczyło czasu. Mikrocykl był nie do ruszenia, odstępy krótkie. Zbieraliśmy materiał i teraz pokazujemy go zawodnikom, analizujemy oraz wdrażamy pewne elementy do treningu. Co więcej ten okres jest poświęcony zawodnikom, którzy mają spore umiejętności, ale ostatnio wypadli z rytmu. Takim przykładem jest choćby Erik Grendel. Ma duży potencjał, ale kontuzje zabrały mu sporo czasu. To jest moment, żeby poświecić im więcej uwagi. Liga jest długa i zawodnicy z ławki będą potrzebni, więc muszą być gotowi.
Gra pan jednak jak na razie „żelazną jedenastką”. Czy ci rezerwowi są w stanie wejść do składu i utrzymać poziom, jaki prezentowaliście?
- To jest trudne, bo stawiam na 11-12 zawodników, a reszta więcej gra w drugim zespole. Niemniej robimy co możemy. Dlatego teraz trenują ciężej, zwiększamy im pułap motoryczny. Stanowimy jedną kadrę i robimy wszystko, by nie było różnic między nimi.
Na razie nie widać oznak, że może dopaść was zmęczenie czy kryzys?
- Młodość ma swoje prawa. Widzę, na jakiej intensywności chłopcy trenują. Nikt się nie oszczędza. Robię gierkę, która ma trwać 8 minut, a oni grają 10 minutę i cały czas na takiej samej, wysokiej intensywności. Aż do zajechania. Muszę ich stopować, bo inaczej kiedyś padną. Oni są jak psy wypuszczone na wolność. Zdaję sobie sprawę, że w dalszej fazie sezonu będzie potrzebna rotacja w składzie, bo inaczej nie damy rady.
źródło: Sport