 |
 |
Wiśniewski: To tylko bramkarz
W piątkowym wydaniu Przeglądu Sportowego zamieszczony został wywiad z Piotrem Lechem, bramkarzem Górnika Zabrze, który dość ostro wypowiedział się o swoich byłych kolegach klubowych - Jacku Wiśniewskim i Adamie Kompale (obaj są teraz piłkarzami Garbarni). Powiedział niby niewiele, ale wystarczająco. Co na to druga strona?
- Wypada z panem porozmawiać, aby miał pan szansę odpowiedzieć na zarzuty Piotra Lecha. Mówiąc krótko - zarzucił panu nieuczciwość w meczu z Garbanią. Z jego wypowiedzi wynikało, że celowo nie przykładał się pan do gry.
- Co on w ogóle nawygadywał? Na przykład, że ze mną i Adamem Kompałą prezes nie chciał przedłużyć kontraktów. A właśnie, że chciał, bo nawet trener Fornalik twierdził, że miałem najlepszy sezon w życiu. Tylko, że my się po prostu nie dogadaliśmy. Rozbieżności były zbyt wielkie, więc przeszedłem do Garbarni. Ale co tam, Lech jest tylko bramkarzem, dlatego mu wybaczam.
- Najważniejszy zarzut dotyczył pana gry przeciwko Garbarni.
- I to jest śmieszne! Co, beczki chłopakom rzucałem pod nogi? Przecież ja siedziałem na ławce rezerwowych. Dzień wcześniej miałem wypadek, mój ojciec trafił do szpitala, ja miałem rozbitą głowę. Nie mogłem grać. A Lech gada, że brakowało mi zaangażowania.
- To czemu tak pana oczernia?
- Już mówiłem - to jest tylko bramkarz. Nie wiem, co się działo w meczu z Garbarnią, bo w nim nie grałem. Niech sobie jednak Lech przypomni, jak wybił piłkę pod nogi Czerwcowi, na pustą bramkę.
- Ale w samej końcówce pobiegł na pole karne Garbarni, żeby jej strzelić gola.
- Widocznie chciał ratować swój ukochany klub, Ruch Chorzów.
- Bardzo poruszyła pana jego wypowiedź?
- On stwierdził, że nie będzie się zniżał do mojego poziomu. Nie wiem, jaki on prezentuje. Ja nigdy w namiocie przed klubem nie spałem, żeby mnie zatrudniono.
- A on spał?
- Tak mi się obiło o uszy.
- Słyszę, że jednak wywiad z Lechem pana wkurzył.
- Nie tak bardzo, bo on zarzucił mi brak zaangażowania w meczu, w którym nie grałem, powiedział, że nie chciano ze mną przedłużyć kontraktu, choć chciano. Same bzdury. Nie wiem, może Lech za długo przebywał na słońcu.
- Gdybyście się teraz spotkali na ulicy...
- Ostatnio się spotkaliśmy na stadionie Górnika, już po jego wywiadzie. I nic się nie stało. Fakt, nie przywitaliśmy się, bo my się od dawna nie witamy. Nie powiedzieliśmy sobie "cześć", ale padły różne inne słowa. Nie będę mówił, jakie.
- Od czego zaczął się wasz konflikt?
- Od tego, że powiedziałem, iż najinteligentniejszym bramkarzem, z jakim grałem, jest Andrzej Bledzewski.
- Spodziewa się pan, że Wydział Dyscypliny zainteresuje się panem, na skutek wypowiedzi Piotra Lecha?
- Niech się interesuje, mnie to wszystko jedno. Najlepiej, gdyby za te wszystkie lata podłączyli do wariografu Lecha. Tylko, że wtedy ten cały wariograf by w powietrze wyleciał. Ja nigdy nie zawiodłem kibiców, nikt ze mną nie miał najmniejszych problemów, bo dawałem z siebie sto procent. Tylko, że czasem trafi się w zespole taki rodzynek, jak Lech...
- W poprzednim wydaniu gazety zacytowaliśmy pana automatyczną sekretarkę... Jest pan rzeczywiście szefem Zabrza?
- Jakim szefem? Tutaj są wszyscy równi! A ta sekretarka to był dowcip kolegów. Coś mi nagrali w szatni, nawet nie wiedziałem, co tam mam, bo przecież sam do siebie nie dzwonię.
źródło: Przegląd Sportowy
Redakcja www.Gornik.Zabrze.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są niezależnymi opiniami czytelników serwisu. Jednocześnie redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy zawierających wulgaryzmy, treści rasistowskie, reklamy, itp.
|