 |
 |
Marek Wleciałowski znalazł następcę Paola Terziottiego
Leszek Dyja będzie pomagał Markowi Wleciałowskiemu w treningu ogólnorozwojowym piłkarzy zabrzańskiego Górnika. 27-letni sprinter przynajmniej do końca rundy jesiennej zastąpi Włocha Paolo Terziottiego, który odszedł do Groclinu.
W czym lekkoatleta może pomóc piłkarzom? – Sprinter musi być szybki, sprawny i mocny. Piłkarz też powinien mieć wszystkie te cechy, jeżeli chce grać na odpowiednim poziomie. Trening lekkoatletyczny, jako ogólnorozwojowy, powinien być stosowany w przygotowaniach do każdej gry zespołowej – mówi Dyja.
Jak trafił do Górnika? – Z Markiem Wleciałowskim mamy wspólnych znajomych i mieliśmy okazję spotkać się parę razy na siłowni w Piekarach Śląskich, gdzie dbam o swoją formę. I tak od słowa do słowa powiedział, że obecnie pozostaje bez fachowca od przygotowania fizycznego i poprosił mnie, bym przyjrzał się jego podopiecznym – opowiada lekkoatleta.
Dyja nie zamierza jeszcze kończyć swojej kariery. Był blisko zakwalifikowania się do ekipy na igrzyska olimpijskie w Atenach. Zabrakło mu dwóch setnych sekundy. Rekord życiowy na 100 metrów wyśrubował w 1999 roku do poziomu 10,35 sekundy, a dwa lata temu przebiegł dystans dwa razy dłuższy w 21,28 sek. Mijający rok miał mniej udany.
– Dałem sobie jeszcze szansę w nadchodzącym sezonie. Nie jestem jeszcze tak stary, żeby z siebie czegoś nie wycisnąć – mówi lekkoatleta, który marzy o zakwalifikowaniu się do sztafety sprinterów na przyszłoroczne mistrzostwa Europy w Goeteborgu.
Dyja jest wychowankiem Budomarku Mysłowice i trenera Jana Dery. Ostatnio reprezentuje barwy krakowskiego AZS AWF, ale po krótkiej współpracy ze znanym trenerem Lechem Salomonowiczem, od pewnego czasu jest sam sobie trenerem.
– Mieszkam w Piekarach Śląskich i nie mogłem pogodzić tego z regularnymi dojazdami do Krakowa – tłumaczy sprinter.
W 2003 roku skończył katowicką Akademię Wychowania Fizycznego, a lata treningów jako sportowca sprawiają, że poza teorią ma też sporą praktykę w szkoleniu. Nie ukrywa, że praca z piłkarzami Górnika to dla niego wyzwanie i być może początek nowej życiowej drogi.
– W sporcie jestem od czternastu lat, żyję nim na co dzień i perspektywa bycia wciąż przy nim jest kusząca. Na razie jeszcze nie zawieszam kolców na kołku, ale być może współpraca ze sportami drużynowymi rozwinie się ciekawie – zastanawia się Dyja.
– Leszek będzie się świetnie do tej pracy nadawał. Był w kadrze narodowej, miał kilku trenerów, z niejednego szkoleniowego pieca jadł chleb – uważa Renata Nieroba, kierownik sekcji w krakowskim klubie.
W Piekarach Śląskich, wspólnie z żoną, od niedawna prowadzi sekcję lekkoatletyczną przy miejscowym MOSiR-ze oraz pomaga w rzeźni teścia.
– Jestem miłośnikiem komputerów, staram się być na bieżąco we wszelkich nowinkach. W firmie teścia dbam o obsługę i programuje maszyny do pakowania mięsa – opowiada.
Marek Wleciałowski przyznaje, że współpraca z Dyją na razie jest tymczasowa, a lekkoatleta nie będzie zatrudniony w klubie. Poza tym fakt, że wciąż jest czynnym sportowcem sprawia, że nie będzie on dyspozycyjny względem Górnika.
– Na razie Leszek będzie z nami raz, dwa razy w tygodniu podczas zajęć motorycznych. Liczę na jego bogate doświadczenie i spojrzenie człowieka z zewnątrz, który może nam pomóc w przygotowaniu się do czekających nas jeszcze spotkań tej jesieni. Co do przyszłości, to w wypadku Górniku trudno cokolwiek wyrokować – zaznacza szkoleniowiec zabrzan.
źródło: Dziennik Zachodni
Redakcja www.Gornik.Zabrze.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są niezależnymi opiniami czytelników serwisu. Jednocześnie redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy zawierających wulgaryzmy, treści rasistowskie, reklamy, itp.
|